Skituring z Dynafitem i Salewą
Gdy wiatr przegna ciemne chmurzyska, a ostre promienie słońca roziskrzą pokryte świeżym śniegiem szczyty, świat zachwyci nas tym, co skrywa najlepszego – pięknem natury… A może raczej prawdziwą naturą piękna? Zestawem prostych i wyrazistych doznań, które rezonują z kształtowanym przez setki tysięcy lat, wręcz wpisanym w ludzkie DNA wyobrażeniem szczęścia. W takich momentach nie trzeba wiele, wystarczy dać się ponieść nogom i sprawdzić, co znajduje się za linią horyzontu lub choćby za najbliższą granią. A czy w zimowych górach jest coś, co zapewni nam większą mobilność niż narty? Nie te zjazdowe, usztywniające pozycję i ograniczające ruchy. Chodzi o PRAWDZIWE narty, na których przodkowie ganiali za reniferami i pokonywali wysokie przełęcze na lodowych pustkowiach. Obecnie tego rodzaju ekwipunek nazywamy skiturami.
Pierwsi narciarze niewiele mieli wspólnego z dzisiejszymi, wygodnie siedzącymi na wyciągowych krzesełkach. W ich czasach świat zimą stawał się groźny, zupełnie nieopanowany, a główną przeszkodę stanowiło w nim poruszanie się w głębokim śniegu. Ci, którzy jako pierwsi użyli nart, by ułatwić sobie życie w górach lub na bezkresnych obszarach Syberii czy Skandynawii, nauczyli się opanowywać przestrzeń przy użyciu sprzętu, który z naszymi deskami wspólny ma chyba tylko kształt. Poradzili sobie świetnie – aby podchodzić po stromych zboczach, podlepiali narty pasami skóry z fok lub reniferów (w Laponii) albo nakładali tak zwane węźlice, czyli siatki ze sznurków, które również skutecznie zapobiegały cofaniu się narty. Warto tu wspomnieć wybitnego przewodnika z Zakopanego, Klemensa Bachledę, który w tym samym celu wprowadził tak zwane wurstle, czyli podklejane pod narty drewniane klocki. Stopniowo ulepszając patenty sprzętowe, zaczęto zdobywać na nartach kolejne szczyty, by oczywiście potem z nich szusować. Już na początku XX wieku pokonywano w Tatrach ambitne cele, takie jak przejście przez Zawrat do Doliny Pięciu Stawów, wejście na Kozi Wierch czy Kościelec. Można zatem śmiało powiedzieć, że pierwsi narciarze na świecie byli po prostu skialpinistami!
Dzisiejsi narciarze mają o wiele więcej wygód. Ulepszony technologicznie sprzęt, wyciągi narciarskie, opieka profesjonalnych instruktorów... Takie warunki przyciągają wielu amatorów wrażeń, a wraz z tym ciągną się kolejki do kolejki, hałas czy tłok przy kasach biletowych i w wypożyczalni nart. No i jeszcze ten wirus…. Jak tu zachować spokój i zdrowie? Ruszyć na skitury! Skitury to kwintesencja narciarstwa, powrót do źródeł i sport dla tych, którzy kochają zimowe wędrówki po górach. O tej porze roku to zresztą najbezpieczniejszy sposób poruszania się po nich. Aby jednak rzeczywiście było wesoło, ciekawie i bez nie-miłych niespodzianek, warto podejść do tego z głową. Trzeba pamiętać, że zimą w górach czyha na nas o wiele więcej niebezpieczeństw niż latem. „Lawiny, oblodzenia, zimno, ryzyko: hipotermii, odwodnienia, wyczerpania, zabłądzenia” – wylicza Jacek Żebracki, trener skialpinizmu, instruktor narciarstwa wysokogórskiego i ratownik TOPR. „Dlatego zanim ruszymy na foki, musimy się do tego dobrze przygotować” – dodaje.
NIE RÓBCIE TEGO SAMI
Na obrazkach to zawsze wygląda pięknie: błękitne niebo, uśmiechnięci skiturowcy w kolorowych ubraniach, ośnieżone stoki. Wraz z rosnącą popularnością skiturów rośnie też liczba zdjęć w serwisach społecznościowych przedstawiających narciarskie wycieczki. „Też tak chcę” – pomyśli niejeden z was. Jednak nie próbujcie tego sami. O ile na przygotowany stok można wybrać się samotnie lub z przyjaciółmi, ten „pierwszy skiturowy raz” zaliczcie pod okiem fachowca, czyli na przykład przewodnika tatrzańskiego, który nauczy was, jak to się robi. „Pokaże wszystko od A do Z: w co się ubrać, co ze sobą zabrać, a czego nie; nauczy techniki podejścia i zjazdu w nieprzygotowanym terenie” – wyjaśnia Szymon Tatar, przewodnik tatrzański, ratownik TOPR i Podhalańskiej Grupy GOPR, instruktor skiturowych wycieczek Polar Sport Adventures oraz narciarstwa zjazdowego. „Skitury to jednak nieco inna bajka niż zjazdówki i nawet wytrawny narciarz może tu się pogubić” – dodaje.
JAKI SPRZĘT WYBRAĆ?
Jaka długość nart będzie dla mnie odpowiednia i czym właściwie różnią się poszczególne modele? Na początek mam dobrą wiadomość – istnieje jeden sprzęt do wszystkiego… Przynajmniej jeśli nie masz zamiaru brać udziału w Pucharze Świata w skialpinizmie. Wybierając swój pierwszy zestaw skiturowy, warto zwrócić uwagę na grupę Tour, która zapewnia najszersze chyba spektrum sprzętu dla każdego. W początkach „nowożytnego” narciarstwa wysokogórskiego, czyli w latach 60., sprzęt skiturowy stanowił jedną kategorię. Na tych samych modelach nart, wiązań, butów czy fok pokonywało się granie i strome żleby (w górę i w dół), a także startowało w zawodach. O ile główna idea sprzętu skiturowego pozostaje od lat ciągle ta sama – musi być możliwie najlżejszy – obecnie priorytetem stała się kwestia właściwości zjazdowych.
NARTY
Jaką powinny mieć długość? O ile doświadczenie nie pozwoliło ci jeszcze wyrobić sobie zdania, producent zwykle sugeruje stosowanie następującego schematu: stań prosto i trzymaj nartę skiturową pionowo przed sobą, opartą o podłoże. Jeśli jej czubek znajduje się na odcinku pomiędzy ustami a oczami, masz nartę o odpowiedniej dla siebie długości.
BUTY
Im lżejsza konstrukcja i użyte materiały, tym mniej energii stracisz na podejściach – pokonasz je szybciej i łatwiej. Z kolei buty o pancernej konstrukcji, solidnie zabudowane i zazwyczaj cięższe, zapewniają większy komfort termiczny i kontrolę podczas zjazdów. Ta uproszczona zasada pozwala zrozumieć optymalny zakres zastosowania butów skiturowych.
WIĄZANIA
Podobno nie ma złych wiązań… Ale na pewno są lepsze i gorsze. Istotna jest oczywiście waga – im lżejsze, tym mniej dźwigamy na podejściach. Warto też zwrócić uwagę na ułatwiające życie detale, na przykład samo-czynnie składające się do podejść skistopery albo możliwość ustawiania wysokości podpiętka przy pomocy kija narciarskiego, co sprawia, że nie będziemy musieli schylać się za każdym razem, gdy zmieni się nachylenie zbocza.
FOKI
Na początek swojej przygody ze skiturami najlepiej zdecydować się na wersje dedykowane konkretnemu modelowi desek, a w wyborze kierować się nazwą, która powinna być taka sama, jak nazwa nart – foki te są już odpowiednio dopasowane do długości i szerokości desek. Z czasem okaże się, że będziesz potrzebował czegoś więcej, co pozwoli szybciej zdobywać wysokość, łatwiej ślizgać się po śniegu lub zapewnia lepszą przyczepność na stromym i zlodzonym stoku. Wtedy zapewne sięgniesz po któryś z modeli fok Pomoca.
Polecany sprzęt
Narty Seven Summits marki Dynafit to model zarówno dla profesjonalisty który musi najpierw wspiąć się, korzystając z czekana i raków, a podczas zjazdu nierzadko używa też liny – jak i dla początkującego adepta narciarskich wycieczek górskich. Narty te są bardzo łatwe w prowadzeniu, nawet w najmniej sprzyjających warunkach śniegowych. Równie dobrze inicjuje się na nich wykonywanie skrętów i rozwija prędkość, a także „wyciąga” nartę na powierzchnię śniegu. Model jest dostępny w zestawach z wiązaniami o zwiększonym zakresie dopasowania do rozmiaru buta, co pozwala korzystać z niego różnym użytkownikom, na przykład członkom rodziny.
Buty TLT Speedfit to spadkobierca legendarnych TLT 5 i 6.
Świetnie sprawdzają się podczas podchodzenia szybszym tempem i wspinania w rakach, nawet na trudniejszych drogach. Przy tych zaletach zapewniają też doskonałe trzymanie stóp i podparcie goleni oraz łydek w trakcie dynamicznych zjazdów. To model, który jest ważnym punktem odniesienia dla całej skiturowo-obuwniczej konkurencji na świecie....
Chcąc dobrze ubrać się na skitury, zapomnijmy zatem o narciarskich kurtkach czy spodniach z ocieplającą podpinką. Zamiast tego sięgamy po wierzchnią warstwę, lekką i solidnie chroniącą przed opadami oraz wiatrem. W tym celu nie wymyślono dotąd nic lepszego niż membrana goretex, a na rynku dostępne są kurtki (jak choćby kurtki Salewy) w nią wyposażone, o minimalnej wadze i objętości pozwalającej zmieścić ją w dłoniach po zwinięciu. Tę część odzieży skiturowca wpisałabym w kategorię „bezpieczeństwo” – nosimy ją w plecaku na podejściu, a zakładamy podczas zjazdu lub odpoczynku. Ważna uwaga: kurtka powinna posiadać kaptur, który na wietrznej grani niejednego już uratował przed hipotermią (skrajnym wychłodzeniem).
Kolejna warstwa to spodnie i zapinana na zamek bluza, najlepiej z kapturem, godna uwagi jest tu bluza Salewa Pedroc PGD.
Jest to zarazem warstwa wierzchnia podczas podchodzenia, a konstrukcją przypomina bardziej odzież trekkingową niż narciarską. Poza tym, że ładna i oczywiście lekka, musi zapewniać oddychalność i chronić przed wiatrem. W tym wypadku najlepiej sprawdzają się materiały typu softshell. Warto zwrócić uwagę na to, czy bluza ma rozpinane na zamki wywietrzniki pod pachami, usprawniające wymianę powietrza, gdy pocimy się, zdobywając upragniony szczyt. Spodnie zaś powinny być komfortowe, nieprzemakalne oraz zapewniać te same cechy co bluza. Odpowiednim wyborem byłyby spodnie Comici.
Last but not least, w górach liczą się detale i to poziom ich dopracowania często decyduje nie tylko o naszej wygodzie (czy wyglądzie), ale przede wszystkim o bezpieczeństwie. Dlatego nie możemy pominąć na przykład dobrych skiturowych rękawiczek – cienkich i oddychających do podchodzenia (dłonie również się pocą) oraz cieplejszych i nieprzemakalnych, które niesiemy w plecaku, a zakładamy do zjazdów. Kolejny, na pozór mało znaczący detal to chusta wielofunkcyjna typu buff, na szyję i głowę.
I z takim wyposażeniem zdobycie każdej góry będzie przyjemnością!