Darmowa dostawa od 50,00 zł

Skituring z Dynafitem i Salewą

2021-01-29
Skituring z Dynafitem i Salewą

Gdy wiatr przegna ciemne chmurzyska, a ostre promienie słońca roziskrzą pokryte świeżym śniegiem szczyty, świat zachwyci nas tym, co skrywa najlepszego – pięknem natury… A może raczej prawdziwą naturą piękna? Zestawem prostych i wyrazistych doznań, które rezonują z kształtowanym przez setki tysięcy lat, wręcz wpisanym w ludzkie DNA wyobrażeniem szczęścia. W takich momentach nie trzeba wiele, wystarczy dać się ponieść nogom i sprawdzić, co znajduje się za linią horyzontu lub choćby za najbliższą granią. A czy w zimowych górach jest coś, co zapewni nam większą mobilność niż narty? Nie te zjazdowe, usztywniające pozycję i ograniczające ruchy. Chodzi o PRAWDZIWE narty, na których przodkowie ganiali za reniferami i pokonywali wysokie przełęcze na lodowych pustkowiach. Obecnie tego rodzaju ekwipunek nazywamy skiturami.

 

Pierwsi narciarze niewiele mieli wspólnego z dzisiejszymi, wygodnie siedzącymi na wyciągowych krzesełkach. W ich czasach świat zimą stawał się groźny, zupełnie nieopanowany, a główną przeszkodę stanowiło w nim poruszanie się w głębokim śniegu. Ci, którzy jako pierwsi użyli nart, by ułatwić sobie życie w górach lub na bezkresnych obszarach Syberii czy Skandynawii, nauczyli się opanowywać przestrzeń przy użyciu sprzętu, który z naszymi deskami wspólny ma chyba tylko kształt. Poradzili sobie świetnie – aby podchodzić po stromych zboczach, podlepiali narty pasami skóry z fok lub reniferów (w Laponii) albo nakładali tak zwane węźlice, czyli siatki ze sznurków, które również skutecznie zapobiegały cofaniu się narty. Warto tu wspomnieć wybitnego przewodnika z Zakopanego, Klemensa Bachledę, który w tym samym celu wprowadził tak zwane wurstle, czyli podklejane pod narty drewniane klocki. Stopniowo ulepszając patenty sprzętowe, zaczęto zdobywać na nartach kolejne szczyty, by oczywiście potem z nich szusować. Już na początku XX wieku pokonywano w Tatrach ambitne cele, takie jak przejście przez Zawrat do Doliny Pięciu Stawów, wejście na Kozi Wierch czy Kościelec. Można zatem śmiało powiedzieć, że pierwsi narciarze na świecie byli po prostu skialpinistami!

Dzisiejsi narciarze mają o wiele więcej wygód. Ulepszony technologicznie sprzęt, wyciągi narciarskie, opieka profesjonalnych instruktorów... Takie warunki przyciągają wielu amatorów wrażeń, a wraz z tym ciągną się kolejki do kolejki, hałas czy tłok przy kasach biletowych i w wypożyczalni nart.  No i jeszcze ten wirus…. Jak tu zachować spokój i zdrowie? Ruszyć na skitury! Skitury to kwintesencja narciarstwa, powrót do źródeł i sport dla tych, którzy kochają zimowe wędrówki po górach. O tej porze roku to zresztą najbezpieczniejszy sposób poruszania się po nich. Aby jednak rzeczywiście było wesoło, ciekawie i bez nie-miłych niespodzianek, warto podejść do tego z głową. Trzeba pamiętać, że zimą w górach czyha na nas o wiele więcej niebezpieczeństw niż latem. „Lawiny, oblodzenia, zimno, ryzyko: hipotermii, odwodnienia, wyczerpania, zabłądzenia” – wylicza Jacek Żebracki, trener skialpinizmu, instruktor narciarstwa wysokogórskiego i ratownik TOPR. „Dlatego zanim ruszymy na foki, musimy się do tego dobrze przygotować” – dodaje.

 

NIE RÓBCIE TEGO SAMI

Na obrazkach to zawsze wygląda pięknie: błękitne niebo, uśmiechnięci skiturowcy w kolorowych ubraniach, ośnieżone stoki. Wraz z rosnącą popularnością skiturów rośnie też liczba zdjęć w serwisach społecznościowych przedstawiających narciarskie wycieczki. „Też tak chcę” – pomyśli niejeden z was. Jednak nie próbujcie tego sami. O ile na przygotowany  stok można wybrać się samotnie lub z przyjaciółmi, ten „pierwszy skiturowy raz” zaliczcie pod okiem fachowca, czyli na przykład przewodnika tatrzańskiego, który nauczy was, jak to się robi. „Pokaże wszystko od A do Z: w co się ubrać, co ze sobą zabrać, a czego nie; nauczy techniki podejścia i zjazdu w nieprzygotowanym terenie” – wyjaśnia Szymon Tatar, przewodnik tatrzański, ratownik TOPR i Podhalańskiej Grupy GOPR, instruktor skiturowych wycieczek Polar Sport Adventures oraz narciarstwa zjazdowego. „Skitury to jednak nieco inna bajka niż zjazdówki i nawet wytrawny narciarz może tu się pogubić” – dodaje.