Dni chwały asekuracji przez ciało – z bioder czy spod ramion- dawno już minęły. Jakkolwiek przydaje się ona czasami w niektórych sytuacjach, to myślę, że niewielu z nas umiałoby się do tego zabrać. Odkąd w alpinizmie pojawiły się mechaniczne przyrządy do asekuracji (i zjazdu), nikt w poważnych ścianach nie asekuruje metodą praojców, czyli przez ciało…
Naczelna zasada, której hołdowali alpiniści tamtych czasów „lider nigdy nie odpada” też jest już tylko zamierzchłym sloganem. Ale wtedy, w tamtych dniach, lider naprawdę nie mógł sobie na to pozwolić. Każdy upadek kończył się praktycznie poważnymi obrażeniami a często tragicznie. Co innego teraz. Teraz nawet się uczy jak powinno się latać, a raczej odpadać. A poza tym, jest ten drugi, który całość ogarnia.
Lider jest absolutnie zdany na „drugiego”, który nad całością asekuracji czuwa - wydaje i wybiera tyle liny, ile trzeba, w momentach stresu wesprze. To naprawdę nie jest łatwa praca; zajęcie poważne i odpowiedzialne. I odwrotnie - spokój, opanowanie, czytelność ruchów lidera przekłada się na zachowanie się asekurującego go partnera.
BEZPIECZNA ROZWAGA
Jak asekurować bezpiecznie i mądrze, jak wydawać i wybierać luz, czy w sytuacjach ekstremalnych, kiedy lider odpada zahamować linę w przyrządzie w miejscu (asekuracja statyczna) czy wydać jej jakiś odcinek, to robota oczywiście szkoleniowca. Pomijam tu, rzecz jasna, taki „drobiazg", jak poprawność budowy stanowiska .
Nie bez znaczenia na stanowisku jest także pozycja „drugiego”. Jeżeli ustawimy się bezpośrednio nad linią strzału i nie daj Boże dostaniemy masą, powiedzmy, 80 kg w twarz, to konia z rzędu temu, kto utrzyma linę w ręku.

Jeżeli zatem miejsce na to pozwala, ustawmy się zawsze tak, żebyśmy mieli dobry wgląd w lidera, tzn. jak długo to możliwe, obserwujmy go.
Jeżeli lider odpada, to na „drugiego” zadziała pewna siła. Mówimy o „drugim”, choć na „pierwszego” też zadziała pewna siła, ponieważ to on asekuruje, to on trzyma linę wpiętą w przyrząd, w którym nastąpi proces wyhamowania upadku. Siła, która zadziała na asekurującego zależy od wielu czynników. Jeżeli np. lina biegnie wprost nad stanowiskiem tzn. przebieg wspinaczki jest w miarę pionowy, to „drugi” odczuje upadek zauważalnie. I jeżeli jest wyraźnie lżejszy od prowadzącego, jak nic wystrzeli do góry. A więc, co się kłania? Kłania się
poprawna budowa stanowiska – kontrowanie punktów stanowiskowych, konstrukcja punktu oddolnego itd... ale to już inny temat. Jeżeli przebieg wspinania jest „i tu, i tam” czyli lina na wyciągu meandruje, to siła, która zadziała na „drugiego” będzie nieznaczna. Jak już wspomnieliśmy, na skuteczność asekuracji będzie miała wpływ poprawna budowa stanowiska, właściwe wpięcie liny do przyrządu, prawidłowa pozycja przyrządu w karabinku, przytomność asekurującego i również jego pozycja na stanowisku. To wszystko ma ogromne znaczenie przy poważnych wspinaczkach wielkościanowych, w alpinizmie. Przy odrobinie wprawy nie jest naprawdę trudno znaleźć w ścianie miejsce na założenie dobrego stanowiska tj. osadzić kostki, wbić haki...
Wydawanie liny pierwszemu wymaga pewnej praktyki. Stosunkowo prosto asekuruje się z liny pojedynczej. Lina podwójna (połówkowa) wymaga pewnych zabiegów i naprawdę czujności „drugiego”. O sprawności wspinaczki decyduje komunikacja w zespole, staż wspinaczkowy obydwu partnerów. Znam zespoły, które praktycznie porozumiewają się bez słów. Widziałem i słyszałem w ścianach zespoły, które sprawiały wrażenie jakby każdy z partnerów pochodził z odmiennego obszaru językowego. Dobry drugi, to ktoś, kto wie ile liny wydać, kiedy i jaką, jeżeli wspinaczka przebiega w układzie dwutorowym. Częstym zjawiskiem, niestety, jest brak czujności u "drugiego" a jedynymi momentami, kiedy budzi się on ze śpiączki jest szarpnięcie liny od pierwszego i litościwy okrzyk: „k… luz!”. Dlatego, jeżeli tracimy z oczu prowadzącego, lepiej jest wydać trochę więcej liny, oczywiście z przytomnym umiarem, niż nie wydawać jej wcale. Najlepszy zespół to zespół równorzędnych partnerów, w którym prowadzi zarówno jeden jak i drugi i zarówno jeden jak i drugi spełnia rolę asekurującego. Wtedy lepiej się rozumie takie sytuacje.
Wspinaczka jest momentami tak absorbująca, że prowadzący może polegać tylko na czujności a czasami wręcz na intuicji „drugiego” w wydaniu liny i to dokładnie w tym momencie, w którym tego potrzebuje. Oczywiście, to przychodzi łatwiej, kiedy prowadzącego widzimy. Wiemy, co dzieje się wtedy, kiedy prowadzący w trudnościach nie ma luzu na linie albo tego luzu ma aż za dużo. Nawet od przyjaciela leci na nas stek przekleństw, ale też i nie ma się co dziwić, ponieważ jeżeli w trudnym miejscu chcemy wpiąć linę do przelotu a szarpiemy się z nią, to wtedy rzeczywiście puszczają nerwy. Najgorsza sytuacja jest wtedy, kiedy chcemy wpiąć linę do przelotu w trudnym miejscu i wiemy że jest jej zapas a nie możemy jej wybrać ani o centymetr. Po kilku próbach takich mocowań się z liną, którym towarzyszy kwiecista łacina, puszczamy ją w końcu bo nie możemy utrzymać się na jednej ręce. Taka szarpanina powoduje, że pojawia się spory luz i pozostaje się tylko modlić, żeby przed odlotem, "drugi” ten luz zdążył wybrać. Scenariusz jak ze snu schizofrenika.
Operacją liną w przyrządzie jest dość prosta, jeżeli wspinamy się z liną pojedynczą. Pamiętajmy o tym, że odcinek liny za przyrządem (odcinek hamujący liny) musi być stale pod kontrolą tzn. ręka lewa bądź prawa stale obejmuje ten fragment liny z lekkim zaciskiem. W przypadku liny podwójnej
(połówkowej) sytuacja wymaga kontroli dwóch lin jednocześnie, jak powyżej, nawet wtedy, kiedy istnieje na niej luz np. kiedy linę wydajemy. I właśnie, kiedy linę wydajemy, wolna ręka z układu prowadzącego może wydać jedną z dwóch żył.
Ale bez względu jakiej liny używamy, pojedynczej czy podwójnej, musi być porządnie sklarowana, ułożona tak, żeby przebieg liny przez przyrząd odbywał się bezkolizyjnie. Zapas liny, odcinek liny, który „znika „ w przyrządzie powinien być ułożony po stronie układu kontrolnego (hamującego), wówczas przebieg liny jest płynny. Porządkowanie liny na stanowisku zajmuje chwilę w przeciwieństwie do prób porządkowania jej już podczas wspinaczki, kiedy musimy wyprostować to linowe spaghetti. I nie ma nic bardziej irytującego i niefrasobliwego ze strony „drugiego” dla lidera, który właśnie wchodzi albo jest w trudnościach, niż pohukiwania w stylu:” Zenek, Zenek, chwila, bo mi się lina popierdzieliła!”.
Jakie karabinki?



Wszystkie przyrządy asekuracyjno-zjazdowe powinny współpracować z karabinkami z blokadą. Niemal wszyscy producenci „krabów”, do współpracy z przyrządami asekuracyjnymi, oferują karabinki typu „gruszka” (pear shaped krab) lub karabinki z sygnaturą HMS (Halb Mastwurf Sicherung) lepiej nadające się i powszechniej stosowane do współpracy z półwyblinką.
Co wybrać?
Wiele z dzisiejszych przyrządów asekuracyjnych jest oparte na modelu-pionierze
z początku lat 70. czyli płytce Stichta firmy Salewa. Był to rzeczywiście niezwykły postęp procesie asekuracji. Spełniając wtedy kryteria bezpieczeństwa miał jednak tą wadę, że lina potrafiła zakleszczyć się w nim w najmniej
pożądanym momencie. Następnym krokiem był model płytki ze sprężyną, która w znaczny sposób amortyzowała uderzenie płytki o karabinek, zachowywała dystans płytki od karabinka dzięki czemu lina nie zakleszczała się podczas wybierania i wydawania, no i nie stwarzała problemów podczas hamowania upadku.



Firma & Model
CAMP |
Średnica liny |
Lina połówkowa |
Lina pojedyncza |
Zjazd |
Tuber |
9 -11mm |
x |
x |
x |
Ósemka |
8,4 -11mm |
x |
x |
x |
Shell |
9 -11mm |
x |
x |
x |
Yo-Yo |
10-11mm |
|
x |
|
Płytka Stichta wciąż jest użyciu, ale powoli, powoli odchodzi do muzeum wypierana przez inne hamulce. Przyrządem, który niejako z płytki wyewoluował był „Tuber” firmy Camp. Oparty na stożkowym kształcie przyrząd spisuje się świetnie i nie sprawia kłopotu z zakleszczaniem się liny. Udoskonaloną wersją tubera był przyrząd firmy Blac Diamond ATC (Air Traffic Controller). Ceniony zwłaszcza przez wspinaczy, którzy więcej godzin spędzają w powietrzu niż niejeden pilot Jumbo Jeta.



Firma & Model
Wild Country |
Średnica liny |
Lina połówkowa |
Lina pojedyncza |
Zjazd |
Variable Cotroller |
8 -11mm |
x |
x |
x |
SRC |
10-11mm |
|
x |
|
Obecnie wachlarz przyrządów, które spisują się znakomicie znacznie sie poszerzył. Bug i Guide DMMa, Sheriff starego dobrego HV, Variable Controller Wild Country, Reverso (w tej chwili 3.) Petzla, to najczęściej używane przyrządy przez wspinaczy.
Są jeszcze inne przyrządy, które pracują na trochę innych zasadach. Hamulce tej grupy to przede wszystkim SRC, Yo-Yo i Gri-Gri. Wszystkie te przyrządy, od półautomatu typu SRC, Yo-Yo do automatu Gri-Gri są bardzo mało albo wcale dynamiczne. Wszystkie zaprojektowane do współpracy tylko z liną pojedynczą 10-11mm (dopuszcza się średnicę 9,7mm).



Firma & Model
Black Diamond |
Średnica liny |
Lina połówkowa |
Lina pojedyncza |
Zjazd |
ATC |
8,5 - 11mm |
x |
x |
x |
ATC Sport |
8,4 - 11mm |
x |
x |
x |
ATC Guide |
8,4 - 11mm |
x |
x |
x |
Najbardziej sophisticated to Gri-Gri firmy Petzl. Zaprojektowany do współpracy tylko z liną pojedynczą 10-11mm. W przypadku odpadnięcia przyrząd blokuje się automatycznie. Stosowany do asekuracji głównie na drogach jednowyciągowych sportowych a i to na „wędkę". Zjazd jest mało płynny, wymaga odrobiny doświadczenia i to na linie „zafiksowanej” na sztywno.



Firma & Model
Peztl |
Średnica liny |
Lina połówkowa |
Lina pojedyncza |
Zjazd |
Reverso 1 |
8,4 - 11mm |
x |
x |
x |
Reverso 3 |
8,4 - 11mm |
x |
x |
x |
Gri-Gri |
10 - 11mm |
|
x |
|
W przyrządach typu SRC, Yo-Yo nie ma problemu z wydawaniem czy wybieraniem liny, przechodzi płynie w obu kierunkach. Pracują jednocześnie na zasadzie tarcia i zacisku. Proces hamowania zaczyna się w momencie, kiedy wzmożone napięcie w linie powoduje zakleszczenie jej pomiędzy wewnętrzną obudową przyrządu a karabinkiem, który ją dociska. Oczywiście, ręka musi wykonać ruch blokujący liną na jej odcinku kontrolnym. Trzeba jednak pamiętać, że w tego typu przyrządach nie jest to blokada stała i po uwolnieniu ręki blokującej pod obciążeniem nastąpi przesuw liny. Możemy używać tych przyrządów praktycznie wszędzie - na ściance, w skałach, w górach… ale używając tylko liny pojedynczej.



Firma & Model |
Średnica liny |
Lina połówkowa |
Lina pojedyncza |
Zjazd |
"Piu" firmy Cassin |
8,4 - 11mm |
x |
x |
x |
"Cubik" firmy Simond |
8,5 - 11mm |
x |
x |
x |
"Bug" firmy DMM |
8,7 - 11mm |
x |
x |
x |
A zjazdy?
Większość przyrządów współpracuje z liną podwójną w związku z tym obsługują każdy typ liny (pojedyncza, połówkowa, bliźniacza) a więc i ze zjazdem nie ma kłopotów. I tym samym półautomaty (SRC, Yo-Yo) i automaty (Gri-Gri) nie mogą współpracować z linami podwójnymi, więc mają znacznie ograniczone pole manewru.
Wszystkie natomiast przyrządy współpracują z liną za pośrednictwem karabinka, który umożliwia płynną kontrolę asekuracji czy zjazdu.

No dobrze, to jakoś to usystematyzujmy. Podzielmy przyrządy na takie:
- w których hamowanie odbywa się na zasadzie zwiększonego tarcia (np. ósemka)
- w których hamowanie odbywa się na zasadzie ściskania (zakleszczania) np. yo-yo czy gri-gri
W rzeczywistości wiele przyrządów stanowi kombinację obu powyższych grup. Zatem, rozszerzając powyższy podział, przyrządy podzielmy na:
-
klasyczne, które pracują głównie dzięki tarciu (półwyblinka, ósemka),
-
klasyczne pośrednie, ani szczególnie zaciskowe ani tarciowe; nadają się do wszechstronnego wspinania (płytka Stichta, kubek, reverso, ATC itp.),
-
półautomaty, pracują jednocześnie na zasadzie tarcia i zacisku (SRC, Yo-Yo),
-
automaty, pracują głównie na zasadzie zacisku (zakleszczania) np. Gri-Gri.
Zanim dokonamy udanego zakupu, zapytajmy samych siebie do czego ten przyrząd będzie nam służył:
-
czy ma pracowac tylko z liną pojedyncza czy też podwójna a może w obu tych układach?
-
czy chcemy wspinać się sportowo czy rekreacyjnie(np. tylko na "wędkę")?
-
czy tylko dla mnie, czy dla żony też a może i teścia da się namówić? - a więc różne wagi...
-
czy celujemy w alpinizm?
W każdym razie warto się zastanowić! Powodzenia,
Krzysztof Treter
